Od zawsze muzyka była ze mną.
Początkowo spędzałem godziny nagrywając na kasety utwory lecące w radiu, później kupując kasety, a kończąc na płytach CD.
Pamiętam jak dziś, jak "jarałem" się Eldoką, Grammatikiem czy Tadeuszem ( zwłaszcza na imprezach )
Aż któregoś roku, usłyszałem na Vivie - wtedy jeszcze stacji muzycznej - utwór Dream of You w wykonaniu Schillera.
Zakochałem się.
Zakochałem się do tego stopnia, że w 2009 roku wybrałem się na Sopot Hit Festiwal, dla w sumie 2 utworów granych z playbacku... Co prawda byłem tam sam, wydałem mnóstwo pieniędzy, ale warto było. Tak, w ten weekend byłem szczęśliwy.
Zacząłem gromadzić kolejne płyty, aż kolekcja uzbierała się całkiem pokaźna.
Kolejnym baaardzo szczęśliwym dniem związanym z muzyką była gwiazdka w 2012 roku, kiedy to moja dziewczyna sprawiła mi prezent w postaci biletów na koncert Schillera w Berlinie. Coś niesamowitego, choć zabrakło mi trochę starszych utworów.
Po w sumie dwóch latach trochę rozstania z Schillerem wracam na nowo i na nowo budzą się marzenia, które może uda się kiedyś spełnić :)
Marzy mi się, by móc podjechać kabrioletem pod samą plażę, słyszeć jednocześnie szum fal, schillera i bicie serca ukochanej osoby.
Muszę to wpisać na listę rzeczy do zrobienia :)
Swoją drogą, znajdzie się tu ktoś komu Schiller przypadnie do gustu ?
Pozdrawiam
D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz